Zobacz jak wydać książkę
Wtedy jednak pojawia się stopniowo świadomość wszystkiego,
co niesie z sobą życie pisarza: nie łatwe marzycielstwo, tylko ciężka praca nad
przekształceniem marzenia w rzeczywistość, bez poświęcania jego wspaniałości i
czaru; nie bierne podążanie za historią opowiadaną przez kogoś innego, ale
znalezienie i ukończenie własnej historii; nie napisanie kilku stron, które
zostaną ocenione jedynie pod kątem stylu i poprawności, a perspektywa pisania
akapitu za akapitem i strony za stroną, które będą czytane ze względu na swój
styl, zawartość i siłę wyrazu. I nie jest to bynajmniej wszystko, co dostrzega
przed sobą początkujący pisarz.
Martwi się, myśląc o swej niedojrzałości, zastanawiając się,
jak
w ogóle mógł myśleć, że ma cokolwiek wartościowego do powiedzenia.
Odczuwa taką samą tremę, myśląc o swych niewidocznych czytelnikach, jaką ma
każdy debiutujący aktor.
Odkrywa, że kiedy jest w stanie zaplanować swą fabułę krok
po
kroku, płynność, z jaką powinien pisać, nagle znika. Albo
też, kiedy podchodzi do tej sprawy z większą swobodą i puszcza wodze fantazji,
cała fabuła zaczyna mu się rozłazić. Obawia się, iż ma skłonność do pisania
historii, które są wszystkie takie same, albo drętwieje na myśl, że już nigdy,
po ukończeniu danego opowiadania, nie znajdzie drugiego, które będzie mu się
tak samo podobać.
Zacznie śledzić to, co piszą aktualne literackie sławy,
dręcząc się, że brak mu poczucia humoru tego pisarza albo pomysłowości tamtego.
Znajdzie setkę powodów, by zwątpić w siebie, i ani jednego,
by
w siebie uwierzyć. Zacznie podejrzewać, że ci, którzy go
zachęcali, są zbyt pobłażliwi, albo też zbyt odlegli od artystycznego rynku, by
znać standardy obowiązujące dla odnoszącej sukcesy literatury. Albo też
przeczyta dzieło prawdziwego mistrza słowa i rozziew między talentem tamtego, a jego własnym wyda
mu się niezgłębioną przepaścią, pożerającą wszelką nadzieję. W takim też
stanie, od czasu do czasu rozjaśnianym chwilami, w których ma poczucie żywotności
i siły swego talentu, może pozostawać przez miesiące i lata.
Każdy pisarz przechodzi okresy zwątpienia i rozpaczy. Bez wątpienia
tych wielu obiecujących, jak też większość tych, którzy nie są stworzeni, by
pisać, w tym miejscu zawraca i znajduje sobie mniej wymagającą drogę życia.
Inni potrafią odnaleźć drugi brzeg swego trzęsawiska rozpaczy, czasem z pomocą
inspiracji, czasem po prostu dzięki wytrwałości. Jeszcze inni zwracają się ku
książkom i doradcom. Jednak często nie potrafią określić źródła dręczącego ich poczucia
bezradności — mogą nawet doszukać się fałszywych przyczyn swego lęku, sądząc,
że tracą na sile wyrazu, ponieważ „nie potrafią pisać dialogów” albo „nie
wychodzi im intryga”, albo „wszystkie ich postacie są zbyt sztywne”. Kiedy zaś
po zadaniu sobie wielkiego trudu, by te braki pokonać, stwierdzają, że ich problemy
nie zniknęły, następuje kolejny, nieoficjalny odsiew.
Niektórzy wypadają z grupy, inni trwają, mimo że osiągnęli
stan
otępiałego dyskomfortu i czują, że nie potrafią już
zdiagnozować swych problemów.
Żadne zniechęcające udręki serwowane im przez redaktorów, nauczycieli
i starszych pisarzy nie zdołają wyeliminować niedobitków tego typu. Taki ktoś
musi przede wszystkim zrozumieć, że próbował robić zbyt wiele na raz, następnie
zaś, że choć rozpoczął samokształcenie krok po kroku, to jednak wykonał kroki niewłaściwe.
Większość metod kształcenia świadomej strony pisarza — rzemieślnika i krytyka,
który w nim jest — w istocie szkodzi jego stronie nieświadomej, czyli artyście.
Twierdzenie odwrotne również jest słuszne. JEST JEDNAK MOŻLIWE KSZTAŁCENIE OBU STRON
OSOBOWOŚCI TAK, BY PRACOWAŁY W HARMONII, ZAŚ PIERWSZYM DO TEGO KROKIEM JEST
ZDANIE SOBIE SPRAWY Z TEGO, ŻE MUSISZ SIĘ UCZYĆ TAK, JAKBYŚ NIE BYŁ JEDNĄ
OSOBĄ, TYLKO DWIEMA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz