Fragment poradnika:
Maszyna do pisania - Katarzyna Bonda. Całość tutaj>>>
Moja mama marzyła, żebym została nauczycielką. Ponieważ bunt to moja
prawdziwa natura, broniłam się przed tym pięknym zawodem rękami i nogami.
Nigdy, przenigdy. Nie! Odkąd pamiętam, zawsze dużo czytałam i próbowałam
pisać. Nie była to poza. Nigdy w życiu nie zrobiłam nic na pokaz, tylko po
to, żeby dobrze wyglądało. Pisząc, lepiej komunikowałam się ze światem i ze
sobą, niestety. Od zawsze wiedziałam, że chciałabym żyć z pisania, być
pisarką. Na początku jednak nikomu się do tego nie przyznawałam. Wydawało mi
się to niemożliwe, bezczelne i zbyt nieprawdopodobne. Przecież pisarz to
ktoś bardzo mądry, doświadczony (koniecznie powinien mieć brodę). Tak myślałam
jako dziewiętnastolatka, kiedy przyszedł czas wyboru zawodu.
Dziś uważam, że za wcześnie
każą nam wybierać własną drogę. Moja decyzja była półśrodkiem. Zdecydowałam się
na dziennikarstwo prasowe, bo liczyłam na zdobycie doświadczenia
i warsztatu. Dostałam się na studia dziennikarskie na UW, podobnie jak na
prawo i polonistykę. Prawo brzmiało zbyt poważnie (a ja bynajmniej aż
tak poważna nie jestem), polonistyka zalatywała bibliotekarstwem i nauczycielstwem.
Wybór był tylko jeden. Mimo protestów rodziców (ojciec narzekał, że z moim
charakterem zaraz dam się wysłać na wojnę, gdzie mnie odstrzelą) już na
początku przeniosłam się na studia zaoczne, żeby móc pracować w prasie.
Zawsze w to wierzyłam: tylko praktyka czyni pisarza.
ie wiem, ile tysięcy tekstów napisałam. Ale tworzyłam je w różnych,
często ekstremalnych warunkach, na swoich i cudzych komputerach, ręcznie,
ołówkiem, piórem. Ile kartek zmarnowałam, ile plików skasowałam? Każdy
z piszących wie, że używanie kosza na śmieci to podstawa pracy w tym
zawodzie. Dziś jestem przekonana, że każde napisane słowo było potrzebne. To
niezbędne ćwiczenie warsztatu. Zanim bowiem zostaniesz artystą, musisz być
doskonałym rzemieślnikiem. Nie odwrotnie!
Najpierw rzemieślnik, potem artysta. Nie odwrotnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz