Poznaj swojego
czytelnika
Odkładając książkę,
idealni czytelnicy czują, że gdyby jej nie czytali, świat byłby uboższy.
Każda książka, dobra lub zła ma swojego
idealnego czytelnika – osobę, którą widzisz jako odbiorcę swojego tekstu.
Podobnie jest z innymi artystami, np. kompozytorami, rzeźbiarzami,
malarzami. Malarz, tworząc obraz i osadzając go w określonej
stylistyce, myśli o ludziach, którzy będą dzieło oglądać. Każda sztuka ma
swojego odbiorcę, literatura tym bardziej. Można to porównać do procesu
produkcji, w którym jego wytwór finalny ma jasno określonego,
zainteresowanego jego nabyciem klienta. Wiedzę o nim zdobywa się jeszcze
zanim produkt powstanie i jest ona efektem badań i analiz nad
poznaniem rynku i kluczowego odbiorcy. Jest to segmentacja, której celem
jest podział rynku na względnie jednorodne grupy konsumentów
i przygotowanie produktu wychodzącego naprzeciw potrzebom klientów. Tyle
teoria. W przypadku literatury naturalną segmentacją rynku wydaje się
podział na gatunki literackie lub kategorie tematyczne. Jako autor często
dokonujesz świadomego wyboru i piszesz określony typ książek, które docierają
do konkretnej grupy odbiorców, np. książki dla dzieci. Mimo, że jesteś
w stanie pisać również np. powieści dla dorosłych, kryminały lub poezje,
skupiasz się jednak na czytelniku, którego z jakiegoś powodu postrzegasz
jako najbardziej atrakcyjnego i perspektywicznego.
Bez względu na to, czy
do pytania dla kogo piszesz podejdziesz intuicyjnie, czy też wyposażysz się
w wiedzę z zarządzania i marketingu dla średniozaawansowanych –
odpowiedz na to pytanie musisz znać! Jest to niezbędne, by właściwie pokierować
całym procesem twórczym. Z jednej strony twoja książka musi mieć
określonego odbiorcę, a z drugiej sam jako autor w jakiś sposób
się definiujesz, np. pisarz dla dzieci. Choć żadna z dyskusji
o szufladkowaniu i przypisywaniu „łatek” debiutantom i autorom
z dorobkiem nie pozostała jednoznacznie rozstrzygnięta, to zaistnienie
w świadomości czytelnika wraz ze swoją twórczością w jakieś kategorii
jest nie do przecenienia.
Gdy etap definiowania i wizualizowania
czytelnika masz już za sobą, podejmij próbę wyjścia naprzeciw jego potrzebom
lub uzupełnienia istniejących na rynku deficytów (nisza). Tu dotykam już sfery
tekstu. Stephen King w Jak pisać. Pamietnik rzemieślnika opisał to
prostymi słowami: W literaturze nie chodzi o poprawność gramatyczną,
lecz o zwabienie czytelnika i opowiedzenie mu historii… i jeśli
to możliwe, sprawienie, by w ogóle zapomniał, że czyta jakąś opowieść.[5]
Znane są w literaturze liczne przykłady, które dowodzą słuszności tych
słów. Teksty, które nie miały prawa osiągnąć sukcesu ze względu na swą formę,
porwały rzesze czytelników swoją treścią.
Czytelnik najczęściej porzuca książkę
w połowie. Nie na początku i oczywiście nie na końcu, ale
w środku. Nie dlatego, że dopiero w połowie książka stała się nudna
i jest nią rozczarowany. Dzieje się tak dlatego, by dać szansę autorowi,
by wydarzyło się coś, co zatrzęsie świadomością odbiorcy i uczyni książkę
nieprzewidywalną. Niezawodnym sposobem podbicia serca czytelnika jest przejęcie
kontroli nad jego uwagą. Zrób to!
Dzięki temu zmusisz go
do przewracania stron, robienia przerwy na przysłowiową herbatkę, do
odpoczywania i podziwiania widoków dokładnie w momencie, gdy to
zaplanowałeś. Jest kilka metod na osiągnięcie takiego stanu: odpowiednie wyczucie
tempa utworu, używanie języka wygodnego i płynnego, budowanie ostrych,
krótkich zdań, stosowanie tzw. momentów – o tych wszystkich „trikach”
pisarskich będę pisać w dalszej części poradnika. Jednak najskuteczniejsze
nieustannie pozostaje przedstawienie ciekawej, wciągającej historii, którą twój
czytelnik – wyimaginowany i dobrze poznany, jest się w stanie
zachwycić.
Poznanie odbiorcy, dla których pisze się
swoje książki i stworzenie relacji na linii pisarz – czytelnik są również
argumentem w rozmowach z wydawnictwem. Jedno z pierwszych pytań,
jakie zada ci wydawca brzmi: Do kogo w szczególności książka jest
kierowana? Jaki dodatkowy krąg odbiorców byłby nią zainteresowany? Ze swojej
praktyki wydawniczej w wydawnictwie haveanicEbook.pl wiem, że takie
zdefiniowanie i świadomość grona odbiorców jest bardzo pomocne
w podjęciu decyzji o pierwszeństwie publikacji a następnie
w prowadzeniu skutecznej promocji i sprzedaży książki.
Umberto Eco szeroko pisał o swym
warsztacie i intencjach jakie mu przyświecały, gdy tworzył Imię róży.
Atencją, jaką darzył swego czytelnika przedstawił tak: Pisze się z myślą
o czytelniku. Tak samo malarz pracuje z myślą o tym, kto będzie
oglądał obraz. […] Kiedy utwór jest gotowy, zaczyna się dialog między tekstem
a jego czytelnikami (autor nie bierze w tym udziału). Dopóki proces
tworzenia nie dobiegnie końca, trwa podwójny dialog. Z jednej strony mamy
dialog między tworzonym tekstem a wszystkimi innymi napisanymi poprzednio
(książki pisze się zawsze wykorzystując inne książki i o innych
książkach), a z drugiej dialog między autorem a modelowym
czytelnikiem. […] Może się zdarzyć, że autor pisze z myślą o jakiejś
publiczności rzeczywistej, jak czynili to twórcy nowoczesnej powieści,
Richardson, Fielding albo Defoe, którzy pisali dla kupców i ich zon. Ale
przecież pisał dla publiczności także Joyce, który miał na myśli czytelnika
idealnego, cierpiącego na idealną bezsenność. W obu przypadkach, kiedy
autor sądzi, że przemawia do publiczności, która czeka za drzwiami z pieniędzmi
w ręku, i kiedy zamierza pisać dla czytelnika przyszłego, pisanie
oznacza konstruowanie za pomocą tekstu własnego wzoru czytelnika. Co to oznacza
myśleć o czytelniku zdolnym pokonać pokutnicze rafy pierwszych stu
stronic? Oznacza, dokładnie rzecz biorąc, pisanie stu stronic z zamiarem konstruowania
sobie czytelnika odpowiedniego do lektury stronic następnych. Czy jest pisarz,
który pisałby tylko dla potomnych? Nie, nawet jeśli tak twierdzi, gdyż może
jedynie wyobrażać sobie potomnych na podstawie tego, co wie o współczesnych
– chyba, że jest Nostradamusem. Czy jest autor, który pisałby dla niewielu
czytelników? Tak, jeśli mamy na myśli to, że autor ów przewiduje, iż jego
czytelnik modelowy ma wielkie szanse, by wcielić się w większą rzeszę. […]
Jeśli jest jakaś różnica, to między tekstem,
który zmierza do stworzenia nowego czytelnika, a takim, który pragnie
wejść naprzeciw czytelnikom, jakich napotyka się już na drodze. W tym
drugim wypadku mamy książkę napisaną, skonstruowaną zgodnie z gotowymi
przepisami wytwarzania produktów seryjnych, autor przeprowadza swoistą analizę
rynku i dostosowuje się do jej wyników. To, że pracuje według gotowych
przepisów, uwidacznia się po dłuższym czasie, po zanalizowaniu kilku jego
powieści; łatwo wtedy dostrzec, że we wszystkich snuje tę samą opowieść,
zmieniając tylko imiona, miejsca i wygląd bohaterów. Jest to właśnie taka
opowieść jakiej publiczność już się domagała. Lecz gdy pisarz planuje jakąś
rzecz nową i obmyśla sobie innego czytelnika, nie chce być specjalistą od
rynku, nie chce sporządzać spisów żądań, woli być filozofem, który przeczuwa
wątki Zeitgeist. Chce wskazać swojej publiczności,czego powinna ona pragnąć,
nawet jeśli sama o tym nie wie. Chce objawić czytelnikowi jego samego.
Jakiego modelowego czytelnika pragnąłem,
kiedy pisałem? Z pewnością chodziło mi o wspólnika, który zgodzi się
na grę, którą podjąłem. Chciałem stać się bez reszty średniowieczny i żyć
w Wiekach Średnich, jakby to były moje czasy (i na odwrót). Ale
jednocześnie pragnąłem ze wszystkich sił, by zarysowała się postać czytelnika,
który po przebrnięciu przez trudy inicjacji padnie moim łupem, czy też łupem
tekstu, i uzna, że chce tego tylko, co tekst mu ofiaruje. Tekst winien dać
czytelnikowi przeżycie przeobrażenia. […] A ponieważ chciałem, by jako
przyjemną odebrano jedyną rzecz, która sprawia, ze zaczynamy dygotać, czyli
chodziło mi o dreszcz metafizyczny, nie pozostawało nic innego, jak wybrać
(spośród modeli fabularnych) intrygę najbardziej metafizyczną
i filozoficzną, a więc powieść kryminalną.
sił, by zarysowała się
postać czytelnika, który po przebrnięciu przez trudy inicjacji padnie moim
łupem, czy też łupem tekstu, i uzna, że chce tego tylko, co tekst mu
ofiaruje. Tekst winien dać czytelnikowi przeżycie przeobrażenia. […]
A ponieważ chciałem, by jako przyjemną odebrano jedyną rzecz, która
sprawia, ze zaczynamy dygotać, czyli chodziło mi o dreszcz metafizyczny,
nie pozostawało nic innego, jak wybrać (spośród modeli fabularnych) intrygę
najbardziej metafizyczną i filozoficzną, a więc powieść kryminalną.
Pisanie ,to wielka sztuka i odwaga. No właśnie trzeba zdefiniować swojego czytelnika, a to już pewien problem.Książka,którą piszesz np. dla dzieci,rodziców wychowujących dzieci ,to trochę łatwiejsza sprawa,zakładając ,że znasz problem.Natomiast książka napisana ot tak, z veny, może być trudna do odnalezienia przez czytelnika ,chyba że dobrze wypromowana.
OdpowiedzUsuń