OBEJRZY DARMOWY FILM JAK NAPISAĆ KSIĄŻKĘ JAK STWORZYĆ INFOPRODUKT!

Imię:
Adres email:

czwartek, 17 grudnia 2015

Pisania można się nauczyć

Pisania można się nauczyć. Nawet trzeba! Pisarz powinien kształcić się przez całe życie, rozwijać jako człowiek, zdobywać nowe doświadczenia. Tylko wtedy jego książki będą coraz lepsze.
Maszyna do pisania - Katarzyna Bonda. Całość tutaj>>> 
 
Nie szukałam Pasji Pisania. Dziewczyny same mnie znalazły. Na pierwszy wykład ze studentami szłam na miękkich nogach. 
   – Cóż ja mogę im powiedzieć? – pytałam zagubiona. – Nie wiem, jak to robię. Samo wychodzi. 
   Ale okazało się, ku mojemu głównie zaskoczeniu, że nie tylko jestem w tym „nauczaniu” dobra, ale rzeczywiście potrafię pomóc ludziom otworzyć się na własne dzieło. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Dzielę się tylko tym, do czego sama doszłam ciężką pracą oraz uczestnicząc w licznych kursach pisarskich, scenariopisarskich, treningach zagranicznych i warsztatach dla „opowiadaczy historii” prowadzonych przez znanych tutorów z Polski, Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych, a także eksperymentując na własnym życiu i ciele. Teraz przekazuję otrzymaną pałeczkę. Otwieram ludziom oczy na sprawy, które dla mnie są już oczywiste. Gdybym kiedyś, przed debiutem, miała okazję pójść ze swoim tekstem, pomysłem, czy choćby mglistą ideą do człowieka, który także pisze – nie wydawcy, który nie poda ci słowa wyjaśnienia, dlaczego książka jest niedrukowalna (bo nie ma czasu na sporządzenie takich analiz; wydawcy dziennie dostają dziesiątki ofert wydawniczych), ani redaktora, który wskaże błędy ortograficzne, stylistyczne, ale nie powie, „co tu nie gra” (bo często sam nie wie), czy wreszcie nie kogoś bliskiego, kto będzie pocieszał: „Nie martw się, oni się nie znają, ale wiesz, może przestań wierzyć w te mrzonki o własnej książce” (jeśli piszesz, znasz to, strasznie boli) – błogosławiłabym takie kursy creative writing, których w Polsce wciąż jest jak na lekarstwo.
Pisania można się nauczyć, ale, jak mawiała moja babcia: „Nikomu nie nalejesz oleju do głowy”. Pisarzem się jest lub nie. Wielu moich uczniów ma to „coś” w sobie. Czasem widać to od pierwszej scenki, którą zadałam na rozgrzewkę, a czasem potrzeba wielomiesięcznego treningu. Tak, pisanie jest jak sport. Nabitą zdaniami rękę czuje się już od pierwszego akapitu. Niektórym wystarczy kilka słów otuchy i konstruktywna krytyka tekstu (nie ma to nic wspólnego z ocenami w szkole). Inni cudownie destruują się w trakcie trwania kursu, bo mało kto wie, że na pisanie trzeba się otworzyć. Większość z nas, piszących, to w głębi serca egocentryczne rarogi. Czujemy, że wiemy lepiej i tylko my widzimy ten kawałek świata w ten jeden, specyficzny sposób. Bywa, że jesteśmy przekonani o posiadaniu wyjątkowego daru. Ale jakiego, skąd, po co? I jednocześnie wstydzimy się tego, próbując pokryć to skromnością, zaprzeczaniem, wypieraniem. Bo tak uczyli nas rodzice, szkoła i szefowie w normalnej pracy: wszak nie wypada być zarozumialcem. Udajemy więc miłych, uprzejmych i zaradnych życiowo. Odpowiedzialnych ludzi, którzy nie bujają w obłokach, nie wywyższają się. Tymczasem szyderczy chichot prawdziwych pragnień budzi nas w koszmarach: „Ty nowym Hemingwayem? Ha, ha! Niedoczekanie”. W takim rozdarciu emocjonalnym nie da się funkcjonować. A huśtawka od jednego bieguna do drugiego rodzi tylko frustrację. I na co to jest recepta? Na katastrofę. Ani nie napisze się książki, ani nie będzie się szczęśliwym w normalnym życiu. Dosyć siedzenia okrakiem na płocie. Trzeba się zdecydować. Jeśli chcesz być pisarzem, pozwól sobie na bycie świrem, na prawdziwe emocje, wściekłość lub euforię. Zacznij myśleć o tym na poważnie, bo pisarze to nie są złote dzieci, tylko normalni, zwykli ludzie, których spośród innych wyróżnia tylko to, że mają światu coś do opowiedzenia. Więc weź się w garść i zacznij orkę, a z czasem pojawią się i iluminacje. Tylko inni pisarze wiedzą, o czym mówię. Skoro masz w ręku tę książkę i jeszcze jej nie odłożyłeś, mniemam, że czujesz to wszystko. Jesteś inny. Masz jakiś nadmiar w sobie lub jakiś brak, którym chcesz się podzielić. Z tego rodzą się książki. To jest właśnie twój dar. Gdyby do szczęścia wystarczyło ci to, co masz, gdybyś nie potrzebował niczego więcej, nie chciałbyś pisać. Nie szukałbyś sposobu na to, jak wyrazić siebie. Żyłbyś chwilą, która trwa, może chwytał dzień, czytał dzieła tworzone przez innych i to by ci wystarczało. Nie myślałbyś o kieracie, w który próbuje cię zaprzęgnąć twoja własna wyobraźnia. Pomyśl! Kilkaset stron zapisanych maczkiem. Masz do dyspozycji tylko słowa. Musi cię prowadzić coś więcej niż żądza nagród i sławy. Choć przyznaję, myśl o nich bardzo napędza. Nie wstydź się do tego przyznać. Nikt nie chce pisać do szuflady. Każdy chce być publikowany. Jeśli twierdzi inaczej, nie ufaj mu. Kłamie.
Tu parę słów wyjaśnienia. Wybaczcie mi, moi drodzy, że będę zwracała się do was wszystkich w formie męskiej. Nie znaczy to, że dyskryminuję piszące panie, wszak sama jestem kobietą i z doświadczenia wiem, że pisarz nie ma płci. Słowo to jednak w języku polskim jest rodzaju męskiego, a ja liczę, że ważniejszy dla was będzie przekaz, a nie gender.
Maszyna do pisania - Katarzyna Bonda. Całość tutaj>>> 

czwartek, 3 grudnia 2015

Jedna książka nie czyni z autora pisarza


Przez ponad trzynaście lat trenowałam pióro w prasie. Byłam spełnioną i dobrze opłacaną dziennikarką największych i najbardziej prestiżowych polskich tytułów. Kiedy osiągnęłam dziennikarski szczyt i powinnam była odcinać kupony od swojej kariery, zniszczyłam wszystko i odeszłam donikąd, żeby wreszcie robić to, o czym zawsze marzyłam: pisać książki. Wszyscy kręcili kółka na czole, kiedy temat rozmowy schodził na moją decyzję. Tylko kilka osób w Polsce żyje z książek. Bonda wróci z podkulonym ogonem – mówili. A jednak przetrwałam. Pierwsze pięć lat nie było łatwe. Debiutanckiej książki nikt nie chciał wydać przez prawie rok. Ale nie przejmowałam się, pisałam kolejną. Zaczęłam też studia scenariopisarskie na łódzkiej filmówce. W Polsce nadal uważa się, że pisanie to wyłącznie dar od Boga, i niewiele jest miejsc, gdzie można uczyć się opowiadać. Po debiucie od razu podpisałam umowę na kilka kolejnych pozycji i już nigdy więcej nie miałam problemów z wydaniem czegokolwiek. Czas mijał, a ja pisałam dalej. Już nie tylko dla siebie, lecz dla czytelników, którzy domagali się kolejnych książek. Wreszcie mnie doceniono, czytano (to znaczy kupowano) i cytowano w innych publikacjach. Sprzedałam trochę praw do moich książek producentom filmowym i telewizyjnym. Napisałam wiele tekstów, za które mi zapłacono, a które nigdy nie zostały wydane ani zrealizowane. Dziś, kiedy na rynku jest już wiele moich publikacji, wydawcy sami dzwonią i pytają, czy nie mam czegoś nowego. Zdarzały się także próby nieetycznego przejęcia mnie, choć miałam podpisane umowy z innym wydawcą. Odmówiłam, ale to utwierdziło mnie w przekonaniu, że jednak mi się udało. Bo jeśli jest się zdeterminowanym i uparcie dąży do swoich celów, można pokonać wszelkie trudności. Ważne jest jednak uświadomienie sobie, że jedna książka nie czyni z autora pisarza. Nawet po opublikowaniu wielu pozycji należy wciąż być czujnym i starać się pisać coraz lepiej. 

   Pisarzem jest się z serca, z trzewi. To praca, ale przede wszystkim sposób życia. Nie wybiera się tego zawodu, by chwalić się znajomym nowym woluminem, choć ich zachwyt jest budujący. Kiedy wychodzi moja nowa książka, trwają już zaawansowane prace nad następną. Można to porównać do strategii prowadzenia wojen. Jedna bitwa nie zapewnia lauru zwycięzcy na zawsze. Każda kolejna powieść to nowe wyzwanie, wyprawa w nieznane. Cel tej podróży jest oczywisty, lecz nigdy nie wiadomo, co wydarzy się po drodze. Trzeba się w nią wybrać z ostrożnością sapera i doświadczeniem dobrego rzemieślnika, który swoje artystyczne zapędy trzyma na krótkiej smyczy, a to nawet bardzo doświadczonego autora nie stawia wyżej od debiutanta. Jasna rzecz, że ten rodzaj roboty uzależnia. Daje tak wiele satysfakcji, że trudno jest przestać. Tylko ludzie słabej woli się poddają. Ci, którzy nie rozumieją, że pisanie to wybór rodzaju egzystencji, a nie kaprys artysty. Mnie nie powstrzymały bieda, macierzyństwo, rozpad związku, wrodzone lenistwo ani nawet niski poziom czytelnictwa w Polsce, w który zresztą nie wierzę. Trwałam przy swoim i dziś mogę z dumą powiedzieć, że to mój kolejny zawód. Determinacja oraz ciągły rozwój to podstawa tej działalności. Talent jest konieczny, ale nie wystarczy, jeśli nie ma się mocnego przekonania o słuszności podjętej kiedyś decyzji.

Jedna książka nie czyni z autora pisarza! 

Był to fragment: Maszyna do pisania - Katarzyna Bonda. Całość tutaj>>>